poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 13

Siedząc przy stole, próbowałam opanować drżenie rąk. Mocno zacisnęłam piąstki i schowałam dłonie pod stół, aby żadne z moich znajomych, którzy siedzieli ze mną przy stole, nie zauważył tego tiku nerwowego. Miałam tu na myśli szczególnie Zayn'a. Nie mógł tego zobaczyć, bo z pewnością rozzłościłby się, a potem prowadził ze mną bardzo długą dyskusję na ten temat, której najbardziej chciałam uniknąć. W dodatku mógłby się zacząć obwiniać o to, co byłoby chyba najgorszą rzeczą ze wszystkiego co mógł zrobić.
-Charlie, wszystko w porządku? Od rana nic nie mówisz, poza tym znowu mało zjadłaś na śniadanie – zauważyła Eleanor. Lekko uniosłam głowę, aby spojrzeć na moich znajomych. Od razu zauważyłam Zayn'a, który wpatrywał się we mnie, jakby chciał coś odczytać z mojej twarzy.
-Taa... Wszystko jest dobrze – mruknęłam, odwracając wzrok. Patrzenie na Malika i jednocześnie kłamanie, że jest dobrze nie było najlepszym połączeniem. Miałam wyrzuty sumienia, że okłamuję każdego na około, ale chciałam uniknąć tej rozmowy jak najdłużej się dało. I tak to cud, że Zayn od początku naszej ponownej przyjaźni ani razu nie zaczął tego tematu. Może zapomniał? To by było najlepsze rozwiązanie dla mnie.
Przez resztę śniadania nie odezwałam się ani razu. Znajomi rozmawiali o zbliżającym się zebraniu rodziców. Niall panikował, że rodzice zabiorą mu komputer za oceny, a Louis – zupełnie przeciwnie, cieszył się ze swoich ocen i stwierdził, że tata mu to jakoś wynagrodzi. Takiemu to dobrze... Cóż, ja nie dostanę ani kary, ani nagrody za moje oceny. Mama zawsze mi powtarzała, że oceny są wynikiem mojej pracy i nie ma sensu mnie za to nagradzać, czy też karać, bo nagrodą, bądź karą będzie to jak ułożę sobie przyszłość. Kiedy Noah po śmierci mamy zaczął się czepiać moich ocen, przypomniałam mu słowa mojej rodzicielki. Od tamtej pory ani razu nie było rozmowy na temat moich ocen. Są jakie są. To moje życie i z pewnością nawet jeśli nie ułożę go sobie dobrze, nie będę leciała po pomoc do Noah, więc nie ma prawa komentować moich ocen.
Kiedy zadzwonił dzwonek, wstałam od stolika i odniosłam tackę z niemalże nietkniętym śniadaniem. Czułam, że Zayn podąża za mną. Może to jakaś przedziwna siła nad przyrodzona, ale kiedy jest tuż obok, po prostu to czuję, nawet jeśli go nie widzę.
-Założyłaś dzisiaj mundurek – zauważył Zayn, wciąż za mną idąc od stołówki w stronę sali.
-Owszem – przytaknęłam. Cóż, powinien zaznaczyć w kalendarzu dzisiejszą datę. Przez cały miesiąc w tej szkole non stop wymyślałam jakieś wymówki, byleby tylko nie nosić tego przeklętego mundurku. Dzisiaj stwierdziłam, że nie ma już siły nic wymyślać i po prostu go założyłam, ale kiedy to zrobiłam, przypomniałam sobie, czemu wymyślałam te wszystkie wymówki. Mundurek był bardzo niewygodny i zbyt elegancki. Nienawidziłam tego typu rzeczy i naprawdę dziwię się sobie, że dobrowolnie go założyłam.
-Jakieś święto? - zachichotał Zayn tuż za moimi plecami. Nic nie odpowiadając, przewróciłam tylko oczami. Nie miałam ochoty na beznadziejne żarty.
-Hej, Lottie – szturchnął mnie Zayn. -Co ty taka pochmurna dzisiaj. Co Cię ugryzło?
-Mnie?! Mnie coś ugryzło? Daj mi spokój – powiedziałam zirytowana, wchodząc na całe szczęście już do sali. Nie miałam ochoty kontynuować tej niezbyt miłej rozmowy, tym bardziej, że podniosłam głos na Zayn'a, czego nie zrobiłam od dobrych dwóch tygodni, czyli od momentu kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nic nie mogę poradzić na to, że każdy wkoło mnie irytuje i w tym przypadku nawet Malik zalicza się do „każdy”. Efekt uboczny nawyku...
Zayn siedział tuż obok mnie. Przez całą lekcję co chwila na mnie zerkał, a ja starałam się go ignorować. Z pewnością chciał wiedzieć co jest przyczyną mojego aroganckiego zachowania. Właściwie to nawet nie chciałam być dla niego taka podła, ale te słowa same ze mnie wychodziły, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Kiedy skończyła się lekcja, jak najszybciej wyszłam z sali i poszłam do damskiej łazienki. Wiedziałam, że Zayn tam nie wejdzie. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie dlatego, że coś mi zrobił, czy byłam na niego zła, bo nie byłam. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. Nie chciałam go zranić w żaden sposób. Byłam na głodzie i całkowicie sobie z tym nie rozumiem.
Wyszłam z kabiny dopiero wtedy, kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje. Pod łazienką stał Zayn.
-Co ty tam robiłaś tak długo? -zagadał, podążając za mną do sali.
-Była kolejka – mruknęłam, zbywając go.
Cały dzień wyglądał podobnie. Robiłam wszystko, aby uniknąć Malik'a. Albo chodziłam do łazienki, albo szłam do biblioteki, tłumacząc mu, że muszę się pouczyć do sprawdzianu. Ostatnią lekcją była muzyka, co oznaczało, że prawdopodobnie będę musiała coś zaśpiewać. Nie w głowie mi było teraz śpiewanie. Starałam się nie myśleć o narkotykach, ale to było ode mnie silniejsze. Przed ostatnią lekcją poszłam do wychowawczyni i skłamałam, że boli mnie głowa i muszę się położyć. Kobieta uwierzyła i pozwoliła mi wrócić do pokoju. Eleanor miała jeszcze zajęcia, więc byłam sama. Od razu zaczęłam grzebać w szufladzie w celu znalezienia chodź jednej tabletki. Byłam głupia, myśląc, że gdy przyjadę tutaj i nie będę miała moich cudownych „znajomych”, od razu wyjdę z nałogu. Przemyślałam, że na początku może mnie ciągnąć do dragów, ale nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo. Wszystko wybrałam na samym początku, poza tym nie miałam przy sobie zbyt wiele. W końcu udało mi się znaleźć jedną, ostatnią tabletkę. Nie zwlekając dłużej, położyłam ją na języku i połknęłam. Nie musiałam długo czekać na efekt. Mój organizm dostał to co chciał i był szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy. Zaczęłam skakać po łóżku, wyobrażając sobie ogromną trampolinę i śpiewając „summer of 69'”. Kiedy tak skakałam, usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Nie zwróciłam na to większej uwagi, tylko skakałam dalej. Po chwili poczułam, jak ktoś łapie mnie za nogi i upadam na miękkie łóżko.
-O Zayn! - zobaczyłam bruneta, który stał obok łóżka. -Poskaczesz ze mną? - spytałam z uśmiechem. On nic nie odpowiedział, tylko zbliżył się do mnie, złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi w oczy. Nasze twarze były naprawdę blisko siebie.
-Chcesz mnie pocałować? - spytałam z uśmiechem, kiedy tak na mnie patrzył.
-Jesteś naćpana Charlie – stwierdził, odsuwając się ode mnie. Ja jedynie się zaśmiałam głośno, kiedy to powiedział. Proszę państwa, Zayn Malik odkrył Amerykę!
-Jestem i co z tego? - wzruszyłam ramionami z uśmiechem i ponownie weszłam na łóżko, aby zacząć skakać. Zayn wszedł na łóżko i stanął obok mnie. Myślałam, że będzie skakał razem ze mną, jednak on wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie postawił pod prysznicem. Odkręcił korek, a ze słuchawki prysznicowej zaczęła lecieć chłodna woda.
-Zimna – stwierdziłam cicho, spoglądając na chłopaka. Nic nie odpowiedział, tylko stał tam przy mnie. Nasze ubrania już dawno były przemoczone.
-A teraz będziemy się całować? - cichutko zachichotałam, rozpinając jego mokrą koszulę. Malik zabrał moje dłonie i przytrzymał je tak, że nie mogłam nimi poruszyć. Po chwili je puścił, a ja przytuliłam się do klatki piersiowej Zayn'a. Mulat cicho westchnął, obejmując mnie silnymi ramionami. Czułam się przy nim bezpiecznie. Nie wiem ile tam staliśmy. Wystarczająco długo, aby narkotyki przestały działać. Kiedy zrozumiałam co się stało, poczułam się żałośnie.
-Przepraszam – wymamrotałam cicho, podnosząc wzrok na chłopaka. Ten odsunął się i zakręcił wodę, po czym wyszedł spod prysznica.
Nic nie mówiąc, wyszedł cały mokry z łazienki. Od razu wyszłam za nim, biorąc ręcznik po drodze. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, wytłumaczyć się, jednak nie dane było mi to zrobić.

-Przebierz się Charlie – spojrzał się ostatni raz na mnie i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Jego spojrzenie było takie smutne, puste, zimne. Inne. Tak jakby był zraniony. Bo był zraniony. Ja go zraniłam. Nie zważając na mokre ubrania, usiadłam na łóżku, mocząc pościel. Schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się. Jak mogłam być tak głupia?


_________________________

Przepraszam, że tak późno i że jest krótszy niż zwykle. Obiecuje, że zrekompensuję się następnym rozdziałem, który powinien być dłuższy :)

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 12

Myślałam, że nie ma już dla mnie szansy. Że jestem zepsuta. Jednak się myliłam. Odkąd Zayn pojawił się w moim życiu ponownie, wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. On mnie zmienił. To tak, jakby był moim aniołem, który mnie uratował. Pokazał mi dobrą stronę tego okrutnego świata. Dzięki niemu znalazłam sens życia. On był moim sensem życia. Kiedy po tym, jak się pogodziliśmy, nagle wszystko zaczęło się układać, a ja zaczęłam wierzyć w przeznaczenie. Wcześniej była to dla mnie absurdalna rzecz, która jest tylko w filmach, jednak teraz wiem, że przeznaczenie naprawdę istnieje. Ktoś miał dla nas plan. To wszystko było nam pisane i miało ogromny wpływ na nasze losy. Zayn jest promykiem słońca w moim życiu. Swoim uśmiechem, głosem, dotykiem rozświetla każdy mój dzień.
***
-Lottie! Lotts! Charlie! -z trudem udało mi się podnieść ciężkie powieki.
-Do cholery jasnej, Malik! Możesz się tak nie drzeć? -ziewnęłam przeciągle, przecierając zaspane oczy. Usiadłam na łóżku i próbowałam dojść do siebie, po niezbyt długiej drzemce.
-Za dziesięć minut będzie tu twój ojczym, nie sądzisz, że powinnaś trochę się przygotować do spotkania z nim? -skrzywiłam się na słowa Mulata. Co mnie w tej chwili obchodził mój ojczym? Miałam go w głębokim poważaniu. Naprawdę nie miałam ochoty się z nim spotkać, ale niestety musiałam to zrobić. Uparł się, że przyjedzie mnie odwiedzić, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Poza tym kończyła mi się gotówka, więc chcąc nie chcąc musiałam się z nim spotkać. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam ubrania i rozejrzałam się po pokoju, głośno wzdychając.
-Zayn, wiesz jak bardzo Cię kocham? - zrobiłam maślane oczka do chłopaka i niewinnie się uśmiechnęłam, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho.
-W czym mam Ci pomóc? - westchnął ciężko, wiedząc, że tak po prostu nie mówię nikomu, że go kocham, nawet jemu, mimo że naprawdę go kocham. Jak przyjaciela rzecz jasna.
-W tym pokoju jest mały bałagan, a nie ma Eleanor. Nie sądzisz, że przydałoby się tutaj posprzątać? -powiedziałam słodkim głosem, aby tylko zgodził się pomóc.
-Nie ma mowy. Nie będę tutaj sprzątać – od razu zaprzeczył, kręcąc głową z politowaniem. Cóż, i tak mam na niego sposób.
-No Zayn, proszę... -usiadłam na jego kolanach i objęłam dłońmi jego szyję. -Mam tylko dziesięć minut, właściwie teraz pewnie już jakieś osiem, a wciąż jestem w pidżamie. Muszę się jeszcze ubrać i uczesać. No proszę Zaynie – musnęłam ustami jego policzek, po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić – zaśmiał się cicho, zdejmując mnie z jego kolan.
-Dziękuję Zayn – szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne spodnie, tego samego koloru top i granatową koszulę flanelową, po czym skierowałam się do łazienki.
-Masz siedem minut, idź już bo nie zdążysz – powiedział, odprowadzając mnie wzrokiem do łazienki. -A i nie zapomnij umyć zębów! - dodał, zanim zamknęłam drzwi. Zaśmiałam się cicho pod nosem, przekręcając zamek. Nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby wziąć chociażby szybki prysznic. Choć w sumie... To tylko spotkanie z ojczymem. Nie muszę się śpieszyć. Poczeka na mnie. Noah nie jest nikim ważnym dla mnie, abym musiała się śpieszyć. Jest tylko moim prawnym opiekunem i to tylko na papierku. Sama potrafię o siebie zadbać.
Nie przejęłam się zbyt bardzo tym, że siedziałam pod prysznicem dobre dwadzieścia minut, a kolejne pół godziny suszyłam włosy i robiłam makijaż. W międzyczasie Zayn pukał do łazienki jakieś dziesięć razy i kazał mi się pośpieszyć.
-No nareszcie, ile można? - uniósł zirytowany dłonie do góry, kiedy wyszłam gotowa z łazienki.
-Nie śpieszy mi się nigdzie – wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po pokoju. -No no, muszę przyznać Malik, że sprzątaczka z ciebie byłaby naprawdę niezła. Pomyśl o tym, może to dobry pomysł na przyszłość – zaśmiałam się, kładąc dłonie na biodrach.
-Pieprz się – rzucił we mnie poduszką, co nie uszło mu na sucho, gdyż od razu ja odrzuciłam.
-Z kim? Jak z tym z futbolistą z trzeciej klasy, to bardzo chętnie. Jest naprawdę gorący – zadziornie się uśmiechnęłam i oblizałam suche wargi.
-Powinnaś się leczyć – pokręcił z politowaniem głową, ciężko wzdychając.
-Przed chwilą kazałeś mi się pieprzyć, teraz leczyć, gdzie jeszcze mnie wyślesz, Malik? -skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej, uśmiechając się z triumfem. Zayn w walce na słowa nie miał szans ze mną. Nigdy nie będzie lepszy.
-Na dół do twojego ojczyma. Czeka tam na ciebie od prawie godziny – wstał z mojego łóżka i podszedł do drzwi. Ojj... Chyba wygrał...
Niechętnie zeszłam na parter do recepcji, gdzie był Noah. Po jego minie mogłam wnioskować, że był zniecierpliwiony, ale przecież nie muszę się tym przejmować.
-Charlie! No nareszcie, czekam tu od prawie godziny. Co ty tam tak długo robiłaś? Przecież wiedziałaś, że miałem dzisiaj przyjechać, jeszcze wczoraj dzwoniłem do Ciebie, żeby Ci przypomnieć...
-Skończyłeś? - przerwałam mu. Mówił do mnie jakby był moim ojcem, a wcale nim nie jest. Szczerze nienawidziłam tego człowieka. Okłamał mnie. Zranił mnie. Był przyczyną utraty kontaktu z Zayn'em. Przyczyną smutku, łez i moich nałogów. To on był wszystkiemu winien. Gdyby nie on, nie obwiniałabym o nic Zayn'a, bo byłby przy mnie przez cały czas, ale jak miał być, skoro nawet nie wiedział gdzie i czemu tam jestem?
-Jak ty się do mnie odzywasz Charlotte? - spytał oburzony moim zachowaniem. W ramach odpowiedzi z mojej strony dostał jedynie wzruszenie ramionami.
-Mogę się wcale nie odzywać. Dla mnie to nawet lepiej – zakpiłam z niego. Nie pierwszy i nie ostatni raz, choć wolałabym już nigdy go nie widzieć.
-Zaprowadzisz mnie do swojego pokoju? - oh, chyba przypomniał sobie, jak powinien ze mną rozmawiać, czyli nie przejmować się moim zachowaniem i słownictwem.
-Po co mam Cię tam zaprowadzić? - prychnęłam pod nosem. -Przyjechałeś tu, żeby dać mi pieniądze, a nie zwiedzać mój pokój.
-Charlie, mogłabyś zachowywać się milej? Jestem twoim ojczymem. Traktujesz mnie tak, jakbym zrobił Ci coś złego, a nie zrobiłem. Zawsze chciałem twojego dobra, próbowałem Ci pomóc, ale ty nigdy nie dawałaś sobie pomóc. - mówił rozgoryczony. Oh tak, pomóc mi. Z pewnością chciał pomóc...
-Chciałeś mojego dobra – zakpiłam. - Moim dobrem było oszukiwanie mnie przez ostatnie 6 lat, wciskając mi stek bzdur, że Zayn specjalnie nie przyszedł, że mu nie zależało, że chciał, abym zniknęła z jego życia? Okłamanie mnie, miało być pomocą dla mnie? - z każdym kolejnym zdaniem mój ton głosu był coraz głośniejszy i nic nie mogłam poradzić na to, że Noah zdołał mnie już maksymalnie wyprowadzić z równowagi, z pewnością to nie koniec tej dyskusji.
-Ale o czym ty mówisz? Przecież zaniosłem mu ten list tak jak chciałaś – skłamał. Wiedziałam, że kłamał. Nie patrzył się na mnie, tak jak robił zwykle kiedy o czymś mi mówił.
-Nie prawda! Nie zaniosłeś, tego listu. On nic nie dostał, nie miał pojęcia, że wyjeżdżam! - w tym momencie złość, opanowała cały mój umysł i nie mogłam powstrzymać się przed krzyczeniem na Noah.
-Skąd możesz wiedzieć czy go dostał, czy też nie. Nie widziałaś Zayn'a od wielu lat – jego tłumaczenia były na marne. Nie miał pojęcia, że Zayn tu jest.
-I tu się mylisz. Myślałeś, że już nigdy go nie spotkam? To źle myślałeś, bo Zayn chodzi do tej szkoły i nie dostał żadnego listu! - moje słowa wprowadziły Noah w osłupienie. Nie spodziewał się tego. Myślał, że już nigdy nie spotkam Zayn'a i nie dowiem się prawdy.
-To było dla twojego dobra Charlie... - podjął kolejną próbę tłumaczenia, lecz na marne. Nie mam ochoty słuchać, co ten człowiek ma mi do powiedzenia. Zmarnował zbyt wiele mojego cennego czasu.
-Dla mojego dobra? Czy ty siebie słyszysz? Dla mojego dobra było oddzielenie mnie od najbliższej i najważniejszej dla mnie osoby, tym bardziej, że oprócz niego nie miałam nikogo? To miało być moje dobro?! - moje powieki stawały się wilgotne. Sama już nie wiedziałam, co czułam w tym momencie. Złość, bezsilność, zawiedzenie, rozczarowanie. Bądź co bądź Noah był w moim życiu przez długi czas, a mama go kochała, więc ufałam mu. Teraz całkowicie stracił moje zaufanie i nigdy go nie odzyska.
-Ty nic nie rozumiesz Charlie. Wyprowadziliśmy się z Bradford, aby zacząć wszystko od nowa. Zayn by uniemożliwił to tobie, bo z nim nie mogłabyś zacząć niczego od nowa. Jest ważną częścią twojej przeszłości i z nim żyłabyś tym co było, a nie tym co jest – to wszystko co mówił Noah było dla mnie bardzo niezrozumiałe. Po co miałabym zaczynać na nowo cokolwiek?
-Czemu nikt nie zapytał mnie o zdanie? Może nie chciałam nic zaczynać na nowo? - z moich oczu pociekły słone łzy. Noah ostatni raz je widział na pogrzebie matki. Kiedy zobaczył, że płaczę, chciał mnie przytulić, ale odruchowo się odsunęłam. Nie ufałam mu. Był dla mnie obcym człowiekiem.
-Byłaś chora, mogłaś umrzeć. Wiedzieliśmy, że nigdy się na to nie zgodzisz, a nikt spoza rodziny nie mógł się dowiedzieć o tym – używając mojej choroby jako wymówki, przekroczy wszelkie granice. To nie było żadne usprawiedliwienie.
-Uważasz się za moją rodzinę, oszukując mnie? Nigdy nie byłeś moją rodziną i nigdy nią nie będziesz! Rozumiesz! Zayn i mama byli moją rodziną, tylko oni, nikt więcej, a ty nie miałeś prawa decydować się o tym, co będzie dla mnie dobre, bo nawet mnie nie znasz, aby to stwierdzić. Jesteś cholernym egoistom. Wiesz czemu tak zrobiłeś? Bo tak było lepiej bez ciebie. Wiedziałeś, że chciałabym spotykać się z Zayn'em, a wożenie mnie do Bradford przy mojej chorobie byłoby dla ciebie dość sporym problemem. Chciałeś ułatwić tylko sobie, nie myśląc o tym, co by było dobre dla mnie! - nie czekając na jego odpowiedź, wybiegłam z hollu. Na piętrze, biegnąc zapłakana do mojego pokoju, wpadłam na kogoś.
-P-przepraszam... -wydukałam, pociągając nosem i próbując ominąć, osobę na którą wpadłam, nawet na nią nie patrząc.
-Charlie, czekaj – głos Zayn'a złagodził wszystkie moje rozszarpane myśli. Chłopak przytulił mnie mocno do siebie, a ja nie stawiając żadnych oporów, wtuliłam się w jego ciało, czując się bezpiecznie. -Już, nie płacz, proszę – delikatnie dłonią gładził moje plecy, co sprawiało, że pomału się uspokajałam.
-J-ja... -mój głos drżał od szlochania. -Nienawidzę go. Nienawidzę, rozumiesz? -spojrzałam w jego ciemne oczy. Chłopak od razu zrozumiał o czym mówią i zamiast coś powiedzieć, złożył delikatny pocałunek na moim czole.

-Rozumiem Lottie – kciukiem otarł łzy spływające po moich policzkach. -Teraz wszystko będzie już dobrze. Nie zostawię Cię. Obiecuję.

___________________________

Tak jak obiecałam, rozdział w końcu się pojawił. Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Mam dobrą, bądź złą wiadomość, zależy jak to zinterpretujecie. Dostałam propozycję stażu w internetowej redakcji, która powstaje dopiero. Pewnie dopiero od jakiegoś marca zacznę tam swoją działalność, ale będę musiało poświęcać na to jakąś godzinę dziennie, czyli zabierze mi to trochę czasu na pisanie tutaj i innych blogów. ;c Dlatego to ta zła wiadomość, choć z drugiej strony może być to dla mnie szansa, aby wypić się w pisaniu, bo pisanie felietonów to jest to co chcę robić w przyszłości. Mam nadzieję, że mimo tego stażu znajdę czas, aby pisać i na kolejny rozdział nie będziecie musieli czekać tak długo. :)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

INFO! WAŻNE!

Witam was wszystkich w nowym roku po bardzo długiej nieobecności. Przepraszam, że nie było mnie tutaj tak długo. Jak wspominałam w ostatnich rozdziałach, mieszkam teraz w internacie i nie miałam komputera, więc nie miałam na czym pisać. Dopiero w połowie grudnia tuż przed świętami dostałam komputer. Niestety nie tylko na tym blogu mam braki i najpierw musiałam się zająć zwiastunownią, jeszcze More Than Famous i dopiero dzisiaj zaczęłam pisać rozdział. Napisałam już go połowę, więc prawdopodobnie do końca tygodnia powinien się tutaj pojawić. Mam nadzieję, że ktoś czekał tutaj na mnie, bo nie wiem jak wy, ale ja bardzo się stęskniłam za wami <3

sobota, 20 września 2014

Rozdział 11

Nie miałam żadnych szans na ucieczkę. Zayn trzymał mnie za nadgarstki i zmuszał, abym na niego patrzyła. Nawet nie mogłam się odwrócić. Malik był zbyt silny, aby udało mi się wyrwać, a próbowałam, lecz bez skutku.
-Czemu nic nie powiedziałaś? -spodziewałam się tego pytania. Mimo to, inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Wcześniej myślałam, że po prostu mu to powiem i wszystko będzie dobrze, jednak teraz jest inaczej. Nie wiem czy chcę, aby było dobrze. Mam do niego żal.
-A co miałam Ci powiedzieć? To jest żałosne, puść mnie. -próbowałam się wyrwać, lecz Zayn tylko ścisnął mocniej moje nadgarstki. -To boli Zayn. -zacisnęłam mocno usta, aby nie czuć tego bólu. Wystarczyło, że trochę mocniej mnie złapał, a już bardzo bolało. W końcu nie raz moje nadgarstki były zranione.
-Przepraszam. -szepnął, po czym puścił moje nadgarstki. Nie czekałam aż coś powie, zapyta, czy cokolwiek innego zrobi. Od razu odwróciłam się od niego i zaczęłam dosłownie przed nim uciekać. Słyszałam, jak krzyczał moje imię, jednak się nie zatrzymałam. Nie wiem co sobie myślałam wtedy. Przecież teraz prędzej czy później będę musiała z nim pogadać. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, od razu zamknęłam się w łazience. Chwilę potem usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju.
-Charlie? Jesteś tu? Widziałem, że wchodziłaś do tego pokoju? -to był Zayn. Nie mógł odpuścić. Złapał za klamkę od łazienki, jednak drzwi się nie otworzyły, ponieważ były zamknięte. -Charlie wiem, że tam jesteś. Wyjdź. -nakazał. Nie mogłam wyjść. Bałam się. Co miałabym mu powiedzieć? Nie wiem czy chciałam to naprawić. Nie wiem czy on chciał to naprawić. To on w większej części przyczynił się do rozpadu naszej przyjaźni.
-Odejdź Zayn. -do moich oczy zaczęły napływać łzy. Czułam się tak samo jak wtedy, kiedy nie przyszedł. Przez kilka godzin siedziałam w pokoju i tępo wpatrywałam się w jego okno, czekając aż przyjdzie. Nie przyszedł. Całą drogę z Bradford do Londynu płakałam. Czułam się wtedy zraniona. Zresztą nadal czuję się zraniona. On mnie zranił. Nie wiem jak długo siedziałam w łazience. Kilka godzin na pewno. Nie miałam pojęcia czy Zayn nadal był w pokoju, czy też już poszedł. Nie mogłam tam siedzieć wieczność. Przemyłam twarz, na której był rozmazany od łez tusz. Miałam zaczerwienione oczy i sine powieki. Głupi mógłby stwierdzić, że płakałam. Niepewnie otworzyłam drzwi. Jeśli on tam nadal jest, nie mam ucieczki. Muszę stawić czoło problemom, a w tym momencie to Zayn był moim problemem. I wciąż był w moim pokoju. Tylko on. Bez Eleanor. Bez Louis'a. Bez Liam'a. Bez Danielle. Bez Niall'a. Bez Harr'ego. Tylko on.
-Nie wierzę w to, że nie chcesz ze mną porozmawiać. Chcesz, ale się boisz. -Zayn odezwał się, gdy tylko wyszłam z łazienki. Miał rację. To nie tak, że nie chciałam. Ja po prostu się bałam.
-Chciało Ci się tyle czekać? -spytałam zmęczona tą całą sytuacją. Nie mogę całe życie przed nim uciekać.
-Jak widzisz chciało. Więc porozmawiasz ze mną? -spytał ze słyszalną nadzieją w głosie.
-Chyba nie mam innego wyjścia. -odpowiedziałam zrezygnowana.
-Wiedziałaś, prawda? Od samego początku musiałaś wiedzieć. Czemu nic nie powiedziałaś? Czemu udawałaś, że mnie nie znasz? -mogłam spodziewać się tych pytań.
-Co miałam Ci powiedzieć? Co z tego, że kiedyś się znaliśmy? To było kiedyś. Teraz już się nie przyjaźnimy i sądzę, że nie ma co tego rozpamiętywać. Każde z nas żyje swoim życiem. Takiej odpowiedzi chciałeś? Jeśli tak, to możesz już wyjść. -założyłam swoją najlepszą maskę. Udawałam, że ani trochę mnie on nie obchodzi. Było zupełnie inaczej, ale wtedy stwierdziłby, że jestem słaba, a tego nie chciałam.
-Mogłaś powiedzieć cokolwiek Charlie. To, że ja nic dla Ciebie nie znaczę, nie oznacza, że ty dla mnie też jesteś nikim. -on również potrafił kłamać. Jestem dla niego ważna... Może i bym w to uwierzyła, ale wiem dobrze jak jest naprawdę.
-Jasne. Jestem dla Ciebie bardzo ważna. Takie bajki możesz wmawiać przedszkolakom. -odpowiedziałam mu sarkastycznie.
-Czemu w to nie wierzysz? -spytał zdziwiony i smutny.
-Dałeś mi wystarczająco dużo powodów, żeby nie wierzyć Ci. Długo czekałam na Ciebie. Spędziłam cały dzień, siedząc na parapecie i wpatrując się w okno jak idiotka, a ty nie przyszedłeś. Nie raczyłeś powiedzieć nawet głupiego „cześć” na pożegnanie. -moja złość wzięła górę. Nie potrafiłam nad tym panować.
-Charlie, ja nawet nie wiedziałem, że wyjeżdżasz. Jak miałem się z tobą pożegnać? Myślisz, że mnie to nie zabolało? Wyjechałaś bez słowa. Zostawiłaś mnie, nic nie mówiąc o tym. -odpowiedział spokojnie. Był lekko zdziwiony, ale nie mniej niż ja. Przecież wiedział.
-Nie kłam Zayn. Dobrze wiedziałeś, że wyjeżdżam. -nerwowo przygryzłam policzek od środka. Miałam ochotę walnąć go za to, że kłamał mi w żywe oczy. Jak po tym wszystkim śmie mi wmawiać, że nie wiedział?
-Skąd miałem wiedzieć? Przecież mi nie powiedziałaś o niczym. Przyszedłem tego dnia do Ciebie wieczorem, a Ciebie nie było. Nie było nikogo. Tylko tabliczka z napisem „na sprzedaż” wbita w ogródku. -spuścił wzrok w dół i zaczął nerwowo bawić się swoimi dłońmi.
-Wiedziałeś. Noah zaniósł Ci mój list. Powiedział, że wziąłeś go od niego. Musiałeś wiedzieć. -bolało mnie, że po tym wszystkim jeszcze kłamał.
-Jaki list? -spytał zdziwiony.
-Ten, w którym napisałam, że przeprowadzam się do Londynu i chciałam, żebyś przyszedł do mnie, aby się pożegnać. -wyjaśniłam, zachowując spokój.
-Nie dostałem żadnego listu Charlie. Dobrze wiesz, że nie wystawiłbym Cię. Przyszedłbym się z tobą pożegnać. -brzmiał bardzo wiarygodnie. Czemu miałabym mu nie wierzyć? Choć z drugiej strony czemu miałabym mu wierzyć? -Charlie, spójrz na mnie. -powiedział delikatnym głosem, łapiąc mnie za podbródek i zmuszając, abym spojrzała na niego. -Wierzysz mi? -spytał, wpatrując się prosto w moje niebieskie oczy. Było to lekko krępujące.
-Ja... -zawahałam się. -Nie wiem. Czekałam na Ciebie, a ty nie przychodziłeś. Zabolało mnie to, że nie przyszedłeś wtedy. Miałeś być przy mnie zawsze, a nie było wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebowałam. -moje emocje wzięły górę. Nie mogłam powstrzymać łez napływających do oczu.
-Lottie, proszę zaufaj mi. -Zayn zamknął mnie w wyjątkowo ciepłym uścisku. -Nie chcę widzieć jak płaczesz. Gdybym wiedział, przyszedłbym do Ciebie. Nie pozwoliłbym Ci odejść bez pożegnania. Chciałbym cofnąć czas i przyjść wtedy do Ciebie. Chciałbym być przy tobie, wtedy kiedy mnie potrzebowałaś. -szeptał. Jego słowa mnie uspokajały. Powinnam mu zaufać.
-Nie zostawisz mnie teraz? -odsunęłam się od niego na kilkanaście centymetrów, aby móc na niego spojrzeć.
-Nie Lottie. Obiecuję, że Cię nie zostawię. Na zawsze? -wyciągnął w moją strony mały palec, który „zahaczyłam” moim małym palcem.
-Na zawsze. -odpowiedziałam. Obietnice składane na mały palec, są obietnicami, których nie można złamać. Niby taka mała, głupia, dziecinna rzecz, ale jak ważna.
-Tęskniłem za tobą. Szukałem Cię. Miałem nadzieję, że wyprowadziłaś się na drugi koniec miasta. Codziennie jeździłem rowerem po całym mieście, rozglądając się za tobą. Bradford bez Ciebie stało się zupełnie inne dla mnie. Byłem zmuszony znaleźć kolegów, bo zostałem sam. -zawsze trzymaliśmy się razem. Nie było nikogo innego z nami. Odkąd rodzina Zayn'a wprowadziła się do Bradford, chłopak przyjaźnił się tylko ze mną. Byliśmy nie rozłączni. Wszędzie chodziliśmy razem, spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Nie potrzebowaliśmy nikogo innego. Zayn mi w zupełności wystarczył i ja mu chyba też.
-Też tęskniłam Zayn. -szepnęłam i wtuliłam się w klatkę piersiową Mulata. Mogłam tak stać wieczność, gdyby nie ktoś, kto wszedł do pokoju.
-Ja zwariowałem czy co? Charlie serio przytula się do Zayn'a? -osobą, która weszła do pokoju, okazał się być Niall.
-Spieprzaj Horan. -Malik zwrócił się nie miło do swojego kolegi i przyciągnął mnie do siebie, kiedy próbowałam się odsunąć od niego.
-Byłeś dla niego nie miły. -zwróciłam mu uwagę, kiedy ponownie zostaliśmy sami.
-I mówisz to ty, która co chwila jest nie miła dla każdego. -zaśmiał się z tego. Tak Malik, bardzo śmieszne...
-No właśnie. Wystarczy jedna nie miła osoba. -obróciłam jego uwagę w żart.
-Wolałbym, gdybym to ja z naszej dwójki mógł być tym złym. -ponownie się zaśmiał, odsuwając się ode mnie.


_______________________
Wiem, że miałam dodać go wczoraj, ale tego nie zrobiłam i bardzo was przepraszam. Mimo, że wczoraj miałam urodziny, to mój dzień wcale nie był przyjemny i cóż... było miło dopóki nie wróciłam na weekend z internatu do domu, a potem psychicznie i fizycznie nie byłam w stanie, aby wstać z łózka, otrzeć łzy i usiąść do komputera. I tak dzisiaj cały dzień zbierałam się, żeby dodać ten rozdział no i w końcu jest, ale jestem wykończona, mimo, że nic takiego dziś nie zrobiłam. Po prostu życie męczy...
No to tyle ode mnie. Niechętnie muszę na sam koniec napisać, że ZAWIESZAM bloga. Jest mi smutno z tego powodu, ale może znajdę czas, żeby pisać na kartkach, a potem jak już będę miała komputer będę przepisywać. :)

~Emily

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 10

||Charlie||

Czy unikanie Zayn'a jest najlepszym sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów? Zdecydowanie nie, ale jest jedynym sposobem, który przychodzi mi do głowy. Po tym co zrobiłam, nie potrafię normalnie z nim rozmawiać, nie potrafię normalnie na niego patrzeć. Czuję obrzydzenie do samej siebie. Złamałam najważniejszą zasadę.
-W klasie zrobimy gazetkę o wspomnieniach. Proszę, aby każdy z was dał Eleanor przynajmniej jedno zdjęcie z dzieciństwa. Ona wszystko złoży w całość. -oznajmiło nasza wychowawczyni na koniec lekcji. Wspomnienia? Serio? Nie mogła wymyślić lepszego tematu? Ja już dawno wyzbyłam się wszystkich wspomnień.
***
-Charlie, już każdy dał mi swoje zdjęcie, jedynie ty nie. -Eleanor była bardzo niecierpliwa. Minęło zaledwie dwa dni odkąd pani powiedziała o gazetce, a Calder miała już prawie wszystko zrobione.
-Nie mam zdjęcia. -próbowałam jakoś się wymigać z tego.
-Wiem, że masz. Sama mi pokazywałaś to zdjęcie z Zayn'em niedawno. -fakt, mogłam tego nie zrobić. Nie wiem co mnie podkusiło, aby oprócz zwierzania się dziewczynie, pokazać jeszcze zdjęcie z Malik'iem. Właściwie to było jedyne jakiekolwiek zdjęcie z mojego dzieciństwa, jakie posiadałam. Głównie dlatego nie chciałam mnie na tej gazetce. Gdybym dała to zdjęcie, Zayn dowiedziałby się.
-To jest jedyne zdjęcie z dzieciństwa, jakie mam przy sobie. Nie dam go, ponieważ jest na nim Zayn, a nawet jakby nie było go tam, to on dobrze wie, jak wtedy wyglądałam i rozpoznałby mnie. -nie mogłam pozwolić, aby mój sekret wyszedł na jaw.
-Powinien wiedzieć. Będziesz całe życie go okłamywała? -źle się czułam z tym, że musiałam kłamać, ale co miałam zrobić? Dla niej wydawało się to takie proste, ale w praktyce wcale nie jest. Ciekawe co by ona zrobiła, gdyby była na moim miejscu?
-Właściwie to przez jakieś prawie dwa lata. Do końca skończenia szkoły. Chyba, że jakimś cudem wylecę stąd. -zażartowałam. W sumie to prawda. Skończę za niecałe dwa lata szkołę i nigdy więcej nie zobaczę Zayn'a.
-To akurat śmieszne nie było. Dasz radę przez tyle czasu to ukrywać? -czy dam? Nie wiem. Jest to trudne, nawet bardzo trudne. Tym bardziej, że po pocałunku z nim, czuję się jeszcze gorzej.
-Nie wiem. -wzruszyłam ramionami, udając, że wcale się nad tym nie zamierzam zastanawiać.
-Nie tęsknisz za nim? -zadała kolejne, bardzo osobiste pytanie. Oczywiste, że za nim tęsknię.
-Nie myślałam o tym. -skłamałam. Bałam się przed kimś przyznać, że Zayn jest dla mnie wciąż bardzo ważny, że potrzebuję go.
-Wydaje mi się, że sama sobie zaprzeczasz. Próbujesz wmówić sobie, że nie tęsknisz za nim, ale tak naprawdę chciałabyś, żeby było tak jak kiedyś. -nie miała o niczym pojęcia. Sama sobie nie zaprzeczałam. Wiedziałam jak jest, choć wolałabym nie tęsknić za nim. Nie bolałoby wtedy to aż tak bardzo, a może nawet wcale by nie bolało.
-Daj spokój El. Mamy 17 lat. Minęło już 6 lat. Nie jesteśmy już dziećmi. Nie wiem czy wciąż będziemy się tak rozumieć jak kiedyś. Oboje się zmieniliśmy. -to chyba była moja największa obawa. Co będzie, jeśli Zayn się dowie i okaże, że nie ma między nami już tej więzi co kiedyś?
-No proszę. Jakby ktoś mi powiedział, że Charlie Parker się czegoś boi, wyśmiałabym go. To ty daj spokój Charls. Sam powiedział, że tęskni za tobą. Poza tym nie znam bardziej odważnej osoby od Ciebie. Nie bałaś się ćpać na terenie szkoły, a boisz się powiedzieć Zayn'owi, że jesteś tą dziewczynką, z którą się kiedyś przyjaźnił. Trochę mało logiczne, prawda? -może i miała rację. Niby taka odważna, a zwykłej rozmowy się bałam.
-Nie sądzisz, że trochę za późno bym to teraz zrobiła? Mogłam powiedzieć mu to od razu, ale tego nie zrobiłam. Myślisz, że jak zareaguje? -próbowałam znaleźć każdy możliwy argument, aby tego nie robić. Bałam się spojrzeć w oczy Zayn'owi, a co dopiero powiedzieć mu taką rzecz.
-Nigdy nie jest za późno Charlie. Jesteś dla niego bardzo ważna i chciałby, abyś wróciła. -chciała mnie podnieść na duchu. Widziała, że ta sytuacja mnie męczy. Nie łatwo jest nosić taki sekret na sercu.
-Co mam zrobić? Tak po prostu podejść i powiedzieć „Hej Zayn, to ja Charlie. Ta Charlie Carter. Możemy naprawić naszą przyjaźń?”? To by było bezsensu. -nie miałam siły dłużej tego ciągnąć. Musiałam mu powiedzieć. Nie dam rady ukrywać prawdy przed nim. Nie dość, że czuję się z tym okropnie, to świadomość, że okłamuję tak bardzo ważną osobę, niszczy mnie jeszcze bardziej.
-Po prostu daj zdjęcie z dzieciństwa. Sama powiedziałaś, że jak je tylko zobaczy, dowie się prawdy. -ten pomysł wydawał się dobry. Czy powinien się dowiedzieć?
-Masz. -wyciągnęłam zdjęcie z albumu i podałam brunetce.
-Dobrze robisz Charlie. Wiem, że go potrzebujesz. -przytuliła mnie i odłożyła fotografię do reszty zdjęć, z których jutro miała robić gazetkę w klasie. Bałam się i to cholernie. Nawet przeszło mi przez myśl, aby się wycofać i zabrać to zdjęcie. Odkąd tylko znalazło się na kupce z innymi fotografiami, moje serce biło niemiłosiernie szybko. Co jeśli on już zapomniał jak bardzo kiedyś dla mnie był? Jeśli teraz nie ma dla mnie miejsca w jego życiu? Przecież mnie zostawił. Czemu miałby chcieć to naprawić?
***
Eleanor lekcję przed godziną wychowawczą poszła przyczepiać zdjęcia do tablicy korkowej, co miało służyć za gazetkę. Cały dzień się stresowałam, ale czym bliżej było to tej godziny, coraz bardziej się bałam. Przerwę przed tym co miało się wydarzyć spędzałam ze stałą grupą znajomych, w tym z Zayn'em. Nie mogłam na niego spojrzeć. Eleanor już do nas wróciła, jak zwykle siedziała przytulona do Louis'a.
-Charlie, co ty taka blada jesteś. Znowu nie zjadłaś śniadania? -Harry dźgnął mnie w bok, co spowodowało duże niezadowolenie, ale zbyt bardzo byłam zestresowana, aby krzyczeć na niego.
-Ja.. umm... ja nie czuję się najlepiej. -wyjąkałam. Nie potrafiłam skleić sensownego zdania. Bałam się i to bardzo.
-Może pójdziesz do pielęgniarki? -odezwał się Zayn. Cholera. Musiał akurat on? Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Pokiwałam jedynie przecząco głową. Spojrzałam się na Eleanor, która bez głośnie mówiła „będzie dobrze”. Doskonale wiedziała co jest powodem mojego „nie najlepiej się czuję”. Kiedy zadzwonił dzwonek, zakręciło mi się w głowie. Nigdy nie byłam odporna na stres, zawsze bolała mnie głowa, było mi niedobrze i słabo. Gdy weszliśmy do klasy, część uczniów zaczęło oglądać gazetkę, jednak nauczycielka kazała im usiąść i oznajmiła, że po sprawdzeniu listy, będą mogli obejrzeć. Na szczęście Zayn nie był w grupie tych osób. Chciałam jak najdłużej odwlekać chwilę, w której się dowie prawdy. Wychowawczyni sprawdziła listę bardzo szybko. Potem każdy zaczął podchodzić do zdjęć. Każdy, tylko nie ja. Siedziałam na swoim miejscu i obserwowałam Zayn'a, który właśnie podchodził do tablicy korkowej. Chłopcy komentowali zdjęcia różnych osób. Zayn błądził wzrokiem po fotografiach. W końcu zatrzymał się na jednej. Przez chwilę nic nie mówił, miał lekko rozchylone usta, jakby ze zdziwienia. Uważnie przyjrzał się zdjęciu i zmarszczył brwi. Widać było, że intensywnie o czymś rozmyślał. W końcu odwrócił się do chłopaków, a konkretnie do Louis'a.
-Lou, kiedy mówiłem Ci, żebyś wyciągnął z mojego biurka jakieś zdjęcie z dzieciństwa i dał je Eleanor, miałem na myśli jedno, nie dwa. -powiedział do chłopaka, który nie wiedział o co mu chodzi.
-O co Ci chodzi stary? -biedny Lou, był bezpodstawnie oskarżany. Zayn'owi najwidoczniej nie przeszło przez myśl, że to ktoś inny mógł dać. W końcu oboje mieliśmy to samo zdjęcie.
-O to zdjęcie. Jak ono się tu znalazło? Dobrze wiesz ile ono dla mnie znaczy. Poza tym wystarczy jedno moje zdjęcie. -był lekko zdenerwowany.
-Zayn, ja nie dałem tego zdjęcia. Doskonale pamiętam, że wyjąłem tylko jedno zdjęcie i tak, wiem ile ono dla Ciebie znaczy. Nie mógłbym go ruszyć, wiem, że to jedna z nielicznych pamiątek po niej. -mówił bardzo poważnie Louis. Jak na niego za poważnie. Chyba bał się Zayn'a.
-W takim razie kto to dał? -był coraz bardziej zestresowany. Przejechał wzrokiem po całej klasie. Zatrzymał go na mnie. O cholera. Podszedł do mnie i zajął miejsce obok, ponieważ siedziałam sama.
-Masz coś wspólnego z tym zdjęciem? -położył prze mną fotografię, którą odczepił z tablicy. -Rodzice Cię nie nauczyli, że nie grzebie się w cudzych rzeczach? Nie wystarczyło Ci, że zrobiłaś ze mnie geja przed całą szkołą? Chciałem Ci pomóc, byłem dla Ciebie miły, a ty i tak dalej za chuj wie co chcesz się na mnie zemścić. Ale teraz przesadziłaś. Mogłaś zrobić wszystko, ale nie to. Nikt nie może tykać tego zdjęcia, a na pewno nie ty. Pożałujesz tego. -był bardzo wściekły. Szczerze trochę się go przestraszyłam. Nigdy nie widziałam go takiego.
-Zayn, nie masz żadnej pewności, że Charlie je wzięła. -wtrąciła się Eleanor do naszej niezbyt miłej dyskusji.
-W takim razie skąd je masz? Ona Ci je dała, prawda? -Zayn wpadł w jakąś furię. Był cały czerwony, a jego oczy wyjątkowo czarne.
-Charlie, a czemu na gazetce nie ma twojego zdjęcia? -tym razem do rozmowy dołączył się Horan.
-Ona jest na tej gazetce Niall. I Zayn, czemu myślisz, że wzięła je z twoich rzeczy? Swoich już nie ma? -odpowiedziała Eleanor. O ile się dało, moje serce zaczęło jeszcze szybciej bić. Jeśli Zayn by dobrze zrozumiał jej słowa, dowiedziałby się prawdy.
-Zayn, Niall, Eleanor. Siadajcie już na swoich miejscach, jest jeszcze kilka rzeczy do omówienia w klasie. -na całe szczęście nauczycielka przerwała naszą konwersację. Zayn zmierzył mnie groźnym wzrokiem. Miałam wrażenie, że nie zrozumiał o co chodziło pannie Calder. Wychowawczyni zaczęła mówić o przeróżnych rzeczach, między innymi o tym, że planuje wycieczkę klasową.
-Charlie, mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę. Możesz mi wyjaśnić czemu w jednych dokumentach masz nazwisko Parker, a w innych Carter? -zadała bardzo nieodpowiednie pytanie przed całą klasą. Przed Zayn'em. Mój Boże. Spanikowałam. Usłyszał. Musiał usłyszeć. Powiedziała to głośno. Miał się dowiedzieć, ale nie w taki sposób. Język ugrzęzł mi w gardle. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć.
-Charlie? Zadałam Ci pytanie. -wychowawczyni przypomniała mi o swojej obecności.
-Ja... umm... Ja kiedyś miałam inne nazwisko. Carter miałam po mamie tylko, że ona umarła i teraz mam nazwisko prawnego opiekuna. -odpowiedziałam cicho, spuszczając głowę. Zayn wie.
-Lottie... -usłyszałam jak Zayn mówi cicho pod nosem. Już wiedział. Bałam się na niego spojrzeć, tym bardziej odezwać.
-Przykro mi. Przepraszam, nie powinnam pytać. -odpowiedziała zmieszana wychowawczyni. Chyba zauważyła, że nie był to najprzyjemniejszy dla mnie temat. Nie dość, że przypomniały mi się wspomnienia z mamą, to jeszcze te z Zayn'em. Tego było zbyt wiele. Na moje szczęście zadzwonił dzwonek, który był w tamtym momencie moim zbawieniem. Jak najszybciej spakowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam z klasy.

-Charlie, poczekaj! -usłyszałam za sobą głos Zayn'a, na co tylko przyśpieszyłam kroku. Wiem, to głupie. Nie ucieknę przed nim na długo. Nawet jeśli teraz by mi się to udało, prędzej czy później rozmowa z nim i tak mnie czeka, ale chciałam to odciągnąć na jak najdłużej. -Cholera, Charlie zatrzymaj się! -poczułam ucisk na swoim nadgarstku. To Zayn mnie za niego złapał i odwrócił w swoją stronę. Już po mnie.


_________________

ZAYN WIE!!!

Długo czekaliście na ten moment i w końcu jest! Cieszycie się? W piątek (19.09) będzie 11 rozdział i to będzie ostatni rozdział przed zawieszeniem. Dodam go akurat 19 bo wtedy mam urodziny. No to w sumie chyba tyle :)
Do następnego!

P.S nie myślcie, że jak się dowiedział, to teraz w opowiadaniu będzie tylko sielanka :)

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 9

Byłam wdzięczna Eleanor. Rozmowa z nią wiele mi dała. Pokazała mi, że są wokół mnie osoby, które chcą mi pomóc, nawet taki irytujący Styles. Postanowiłam dać im szansę, przynajmniej spróbować się z nimi zakolegować. Miło mi się zrobiło, kiedy dowiedziałam się, że Zayn opowiadał swoim znajomym o przyjaźni z Lottie. Jednak pamiętał o mnie. Nie wiem w jakim stopniu, ale pamiętał. Trudno mi było porozmawiać z nimi wszystkimi o moich problemach. To wyzwanie podjęła Eleanor. Obiecała, że porozmawia z nimi o tym i potem nie będą już zaczynać tego tematu. Oczywiście miała nie wspominać nic nikomu, że kiedyś nazywałam się inaczej. Zaczęłam rozmyślać ujawnienie swojej prawdziwej tożsamości przed Zayn'em, ale nie chciałam zrobić tego nagle i nieplanowanie, trzeba było to jakoś dobrze rozegrać.
-Niedługo mamy zawody. -zaczęła opowiadać Danielle przy stoliku. -I jesteśmy w ciemnej dupie. Serio, nasz układ jest fatalny, a nasz niby trener ma nas gdzieś i nie zamierza nam pomóc. -żaliła się dziewczyna.
-Na pewno nie jesteście takie słabe skarbie. -Liam próbował pocieszyć swoją dziewczynę. Nigdy nie spotkałam tak idealnej pary jaką jest Li i Dan. Ani razu jeszcze nie słyszałam ich kłótni. Na każdym kroku pokazują sobie jak bardzo ważni są dla siebie, jak nawzajem się martwią o siebie i kochają. Chciałabym mieć taką drugą połówkę. Ale kto się we mnie zakocha? No właśnie, nikt.
-Charlie, a ty masz jakieś hobby? Prawie nic o tobie nie wiemy. -to pytanie w moją stronę skierował Niall, z którym dotychczas miałam najmniejszą styczność.
-Ja, uhm... ja trochę śpiewam. Ale to tylko trochę. -wytłumaczyłam blondynowi.
-A my mamy zespół. -Horan się wyszczerzył jak małe dziecko. Czasami miałam wrażenie, że zatrzymał się w rozwoju, kiedy miał 5 lat. Wydawał się być sympatyczną osobą. Zdążyłam zauważyć, że nie zbyt dużo w głowie, nie zalicza się do najlepszych uczniów, ale za to ma duże poczucie humoru. Często się śmieje i jest z nich wszystkich najmniej chamski.
-Jak się nazywacie? -próbowałam udawać, że mnie to interesuje. Wciąż miałam gdzieś to kim są, jaką mają historię i co robią, ale starałam się być miła.
-One Direction. -odezwał się Louis. -Jesteśmy tylko szkolnym zespołem, śpiewamy na różnych apelach, tylko tyle. -wzruszył obojętnie ramionami, na co mina Niall'a zrzedła. Zrozumiałam o co chodziło. Horan tak się tym ekscytował, a Tomlinson podciął chłopakowi skrzydła. Horan najwidoczniej lubi bujać w obłokach. Zaczęłam się cicho chichotać z miny blondyna. Danielle popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
-No co? -spytałam, nie wiedząc o co jej chodzi.
-Nic, masz podobny śmiech do Louis'a. Tylko bardziej dziewczęcy. -brunetka wzruszyła ramionami. Czemu oni tak bardzo często porównują mnie do Louis'a? Szczerze tego chłopaka najmniej lubię z nich wszystkich. Jest... dziwny? Nie wiem jak go określić. Po prostu go nie lubię. Często się mądrzy i myśli, że jest najważniejszy. To naprawdę wkurzające. Tym bardziej, że ja również chciałabym być najważniejsza. Kolejne podobieństwo... Ugh, wcale nie jestem podobna do Tomlinsona!
-Ona podobna do mnie? -skrzywił się Louis.
-Nie wkurwiaj mnie Tomlinson. -nie ukrywałam swojej niechęci do chłopaka. I cud, że nie rzuciłam się na niego z pięściami, czy nie zwyzywałam od najgorszych. Taki mam już charakter...
-Nie wkurwiaj mnie Parker. -zaczął się ze mną przedrzeźniać, co prowadziło u mnie do jeszcze większej złości.
-Lou, nie odzywaj się tak do Charlie. -Eleanor skarciła swojego chłopaka. Dobrze mu tak!
-No co? -Louis się zdziwił. Nie widział nic w tym złego.
-Zachowujecie się jak dzieci. -Liam podsumował nasze zachowanie.
-Dobrze, że ty jesteś dorosły. -ironicznie się uśmiechnęłam do „kuzyna”.
-El, zabierasz dzisiaj wieczorem Charlie? -Tomlinson skierował to pytanie do swojej dziewczyny, pomijając moją obecność.
-Gdzie ma mnie zabrać? -wtrąciłam się do rozmowy.
-Nie interesuj się. -warknął w moją stronę Louis, inaczej zwany Boo Bear. Nie wiem dlaczego, ale śmieszy mnie ta ksywka. Jest żałosna, dziecinna i jeszcze raz żałosna. Idealnie opisuje Louis'a Tomlinsona. Postanowiłam nie ciągnąć z nim dłużej tej rozmowy. Miałam być miła, więc będę się starać. Tym bardziej, że Louis jest chłopakiem Eleanor, którą lubię z nich najbardziej. Trochę podniosła mnie na duchu, za co jestem jej wdzięczna. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Jedynie Zayn, ale on był przyjacielem. Chłopcy nie rozumieją wszystkich kobiecych spraw, poza tym byliśmy wtedy jeszcze małymi dziećmi, którzy tak naprawdę nie mieli poważnych problemów. Teraz niby mam Gemmę, ale właśnie... Niby. To przyjaciółka od imprez i plotek, a nie od zwierzania się, wspólnie rozwiązywania problemów i pocieszania. Ją nigdy nie obchodziły moje sprawy. No chyba, że w grę wchodził jakiś chłopak. Wtedy chciała wyciągnąć ze mnie każdy szczegół, aby miała materiały do plotek z innymi dziewczynami. Trzymałam się z nią bo była szalona, trochę wulgarna, rozrywkowa, trochę podobna do mnie. Była jedyną w miarę normalną osobą wśród moich znajomych, czyli zgrai ćpunów. Może dlatego, że siedziała w tym gównie od niedawna i nie miała jeszcze aż tak bardzo zniszczonej psychiki.
-Charlie, to przyjdziesz? -Harry szturchnął mnie w ramię, a ja ocknęłam się z moich rozmyśleń. Odpłynęłam...
-Ale gdzie? -nie miałam pojęcia o czym mówił chłopak. Od kilku dobrych minut nie słuchałam ich, ponieważ pogrążyły mnie moje myśli.
-No dzisiaj wieczorem do pokoju Zayn'a i Louis'a. Raz w miesiącu dyrektorka pozwala nam siedzieć w cudzych pokojach do której chcemy i właśnie dzisiaj jest ten dzień. -wytłumaczył loczek. Nie sądziłam, że w tej szkole mogą być aż takie luzy. A Noah twierdził, że będą tu rygorystyczne zasady. Cóż, mylił się i to bardzo.
-Jasne, jeśli tylko mnie tam chcecie, to mogę przyjść. -byłam dla niego wyjątkowo miła. Aż dziwne. Ciekawe jak długo będzie trwać moja życzliwość do ludzi...
-Ja cię zawsze będę chciał, dobrze o tym wiesz. -Styles puścił mi oczko i objął mnie ramieniem. Od razu się odsunęłam, aby mnie nie dotykał. Chłopak wciąż liczy, że ma u mnie jakieś szanse. Jak ja nawet nie pamiętam tego pocałunku! Na pewno nic dla mnie nie znaczył. Byłam wtedy pijana i tyle.
-Czyli przyjdziesz? -spytał się Zayn. Zayn, jeszcze on dzisiaj się nie odzywał. Starałam się go unikać. Bałam się, że w którymś momencie nie wytrzymam i ujawnię się przed nim. Jeszcze nie byłam psychicznie na to gotowa. Eleanor namawia mnie ciągle, abym z nim porozmawiała, ale nie chcę tego zrobić. Nie wiem co miałabym mu powiedzieć. To jest trudniejsze niż się wydaje. W końcu mnie zostawił. Wciąż mam do niego o to żal. Obiecywał, że nigdy tego nie zrobi, że zawsze będzie przy mnie. Złamał obietnicę.
-Przyjdę. -powiedziałam zrezygnowana.
-To świetnie! -pisnęła Danielle. Brunetka miała wokół siebie jakąś pozytywną aurę. Zawsze była uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do każdego i wszystkiego. Dla mnie było to rzeczą nie możliwą. Dziewczyna we wszystkim widziała jakieś dobre strony. Jedynie dzisiaj kiedy zaczęła narzekać na trenera była jakaś przygaszona, ale to był jeden jedyny raz, kiedy widziałam ją taką. W jej oczach ciągle świecą się dziwne iskierki. W dodatku ma przy sobie Liam'a. Może i „kuzyn” wydaje mi się sztywny, ale troszczy się o pannę Peazer jak nikt inny. Na każdym kroku pokazuje jak bardzo mu na niej zależy, pomaga jej w każdy możliwy sposób, wspiera, jest przy niej. Są parą idealną, jakich mało. Oczywiście kolejną para niemalże idealna to Eleanor i Louis, tyle, że oni czasami mają małe sprzeczki o jakieś głupoty. Calder jest bardzo zazdrosna i co chwila wytyka Tomlinsonowi to, że zawiesił swój wzrok na jakiejś dziewczynie. Miałam wrażenie, że całkowicie do nich nie pasuję. Byłam inna. Nie cieszyłam się z tych rzeczy co oni, właściwie to z niczego się nie cieszyłam szczególnie bardzo. Trudno było znaleźć we mnie jakikolwiek optymizm i pozytywną cechę. W dodatku patrząc na dziewczyny, wpadałam w kompleksy. Były idealne, a ja? Ja przy nich wyglądałam jak tłusty pączek, albo i gorzej. Nie cierpię swojej figury.
***
Do ostatniej chwili zastanawiałam się, czy powinnam pójść tam z dziewczynami. Bałam się, że będę im tylko przeszkadzać. Ciągle miałam wrażenie, że są dla mnie mili z litości. To żałosne. Nie chciałam ich litości i współczucia. Sama nie wiem, czemu zdecydowałam się tam pójść. Czułam, że robię źle. Nie powinno mnie tam być, tym bardziej, że było to w pokoju Zayn'a.
-To co, po jednej kolejce na początek? -zaproponował Malik, kiedy każdy był już w jego pokoju. Kolejce? Nie przesłyszałam się? Zayn Malik proponuje komuś alkohol? Nie zdziwiłabym się, gdy zaproponował to Louis, Niall, a nawet Liam, ale nie Zayn. Zayn nie pił. Mówił, że nigdy nie połknie tego świństwa. Tak samo jak mówił, że nigdy nie zapali... On też się zmienił. Nie jest już tym samym, MOIM Zayn'em. Jest inny. I to najbardziej boli. Nie znam go. Nie było mnie przy nim, kiedy się zmieniał. Tak bardzo chciałabym być przy tym, ale to on zadecydował, że nie było mnie wtedy.
Malik zaczął nalewać alkohol do plastikowych kubeczków, po czym podał je prawie każdemu, Liam i Danielle nie pili.
-Trzymaj. -wyciągnął w moją stronę biały, plastikowy kubeczek. Przez chwilę się wahałam, czy powinnam wziąć to od niego. Było to trochę krępujące, że akurat od Zayn'a. Od kogoś, komu kiedyś obiecałam, że nigdy nie napiję się alkoholu. To śmieszne. Myśl, że bardzo długo nie czułam smaku alkoholu, zawładnęła mój umysł. To było silniejsze. Chęć poczucia smaku wódki zwyciężyła i ostatecznie wzięłam kubeczek od chłopaka. Bez większego namysłu wypiłam całą jego zawartość. Od razu zrobiło się cieplej, a mój organizm nieco się rozluźnił.
-Zagrajmy w butelkę! -zaproponował roześmiany Niall. Nikt nie miał nic przeciwko temu. Pierwsza kręciła Eleanor. Wypadło na Malik'a, który wybrał pytanie.
-Za kim tęsknisz najbardziej? -spytała bez większego namysłu. Miałam wrażenie, że nie było to pytanie, które szybko przyszło jej na myśl, tylko coś, o co planowała go już wcześniej zapytać.
-Za przyjaciółką z dzieciństwa. -równie szybko odpowiedział. Zrobiło mi się miło, bardzo miło. Tęskni za mną. Więc czemu pozwolił mi odejść?
Zayn zakręcił i wypadło na Niall'a. Blondyn wybrał wyzwanie i musiał zadzwonić do jakiejś dziewczyny i powiedzieć, że ją kocha. Wielkie mi coś... Nie takie rzeczy się robiło, grając w butelkę. Najśmieszniej było, kiedy grałam w tą grę ze zjaranymi osobami. Każdemu przychodziły do głowy same głupie pomysły. Horan zakręcił butelką i wypadło na mnie. Wybrałam wyzwanie.
-Pocałuj Zayn'a. -blondyn się wyszczerzył w moją stronę.
-Nie zrobię tego. -od razu zaprzeczyłam. Nie mogłam pocałować Zayn'a. Każdego, ale nie Zayn'a.
-W takim razie zdejmij bluzkę i stanik. -przestawałam go lubić. Jak mógł kazać zrobić mi takie coś?
-Nie zrobię tego. Wolę, żebyś zadał mi pytanie. -próbowałam być spokojna.
-Nie, wybrałaś wyzwanie to będziesz miała wyzwanie. Jedno, albo drugie. Całowałaś się z Harry'm, więc czemu nie możesz całować się z Zayn'em? -on nic nie rozumiał. Nie wiedział o zasadzie przyjaźni.
-Mogę pocałować Harr'ego, nie Zayn'a. -próbowałam wybrnąć z tej sytuacji.
-Mi pasuje! -Styles zaczął się ekscytować jak małe dziecko.
-Nie możesz pocałować Harr'ego. Ja chcę żebyś pocałowała Zayn'a, więc to zrobisz. Chyba, że wolisz opcję numer dwa. -nie dawał za wygraną. Byłam przegrana. Nie mogłam nic zrobić. Musiałam go pocałować. Nie było innego wyjścia. Nie zdejmę bluzki, a tym bardziej stanika. Spojrzałam się na Malik'a. Patrzył się na mnie z chytrym uśmieszkiem. Oni to zaplanowali. Zrezygnowana wstałam z podłogi, a Zayn zaraz za mną. Usiadł na swoim łóżku, a ja tuż obok niego. Nie było odwrotu. Tym bardziej, że Mulat szczerzył się jak małe dziecko. Chciałam mieć to już za sobą. Spontanicznie przycisnęłam swoje wargi do jego. Chłopak od razu oddał pocałunek. Chciałam to szybko skończyć, jednak jakaś siła wyższa nie pozwalała mi odsunąć się od niego. Brakowało mi jego bliskości, jego ciepła. Nigdy nie byliśmy aż tak blisko. Mieliśmy w końcu zasadę. Nigdy nie pomyślałabym, że Zayn może tak idealnie całować. Jego wargi były wyjątkowo miękkie. Nie mogę zaprzeczyć, że całował dobrze, bo całował świetnie. Gdybym miała wybrać jeden z najlepszych pocałunków, zdecydowanie wytypowałabym pocałunek z Zayn'em. Było mi ciepło, bardzo ciepło, a również przyjemnie. Dawno nie czułam czegoś takiego. Każdy pocałunek z kimkolwiek był zimnym, bez uczuciowy. Ten z Zayn'em, tak jakby obudził we mnie jakieś uczucia. I nie mówię tu o miłości, bo nie o takie uczucia mi chodzi. Mam na myśli poczucie bezpieczeństwa, tęsknotę, szczęście.

-Hej, już wam starczy. Bo zaraz dojdzie na tym łóżko do czegoś więcej niż pocałunku. -Horan przerwał naszą czułość. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie co takiego zrobiłam. Złamałam zasadę. Nie Zayn, tylko ja. Zayn nie wiedział, że jestem TĄ Charlie. Nie wiedział, że nie może mnie pocałować. To ja do tego doprowadziłam, a nie powinnam. Czułam się żałośnie. Jak najszybciej wyszłam z pokoju chłopaków. Nie mogłam spojrzeć Malik'owi w oczy. Jestem skończoną idiotką.


__________________________

cześć!
Tak więc na samym początku poruszę sprawę zawieszenia. Oprócz tego dodam jeszcze jeden rozdział i zawieszam bloga na czas bliżej nie określony. Nie mam na to wpływu, bo nie będę miała na czym pisać... I mam nadzieję, że zrozumiecie. Uwielbiam was i to opowiadanie, które jest dla mnie bardzo ważne, ale naprawdę nie mogę nic z tym zrobić.. przepraszam. ;c
do napisania kochani! <3

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 8

||Charlie||

Logika osób, które się tną jest naprawdę dziwna. Najpierw same zadają sobie rany, a potem mają problem z ukryciem ich i boją się, że ktoś je zobaczy. To naprawdę chore. Trzeba być popieprzonym żeby to robić. A ja właśnie do takich osób należę. Charlie Parker, właśnie ja. Nie ma bardziej pojebanej osoby ode mnie. Przepraszam za słownictwo, ale taka jest prawda. Jestem wariatką i tyle. Wariatką, która ćpa.
-Hej Charlie, uważaj jak chodzisz. -Malik złapał mnie za ramiona i odsunął na bok, kiedy na niego wpadłam. Był dla mnie miły. Bardzo miły. Dziwne. Zresztą co mnie to obchodzi? Wyminęłam jego osobę. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam być sama. Ale w tej szkole jest to nie możliwe. Snułam się korytarzem jak cień, modląc się, aby nikt mnie nie zauważył. A właściwie to nie mnie, tylko śladów na nadgarstkach. Mimo, że rękawy od luźnego swetra miałam maksymalnie naciągnięte, bałam się, że ktoś jednak zobaczy. I tak ludzie uważnie mnie obserwowali, ponieważ miałam rozciętą brew za sprawą panny Edwards. Z tego co mi powiedziała Eleanor, Perrie ma podbite lewe oko i widoczne zadrapania na szyi bo zetknięciu się z moimi paznokciami. I tak dziewczyna miała szczęście, że wyszła z tego cało. Gdyby Zayn mnie od niej nie odciągnął, mogłabym jej coś zrobić poważniejszego. Nie była to moja pierwsza bójka. Raz za pobicie dziewczyny zostałam wywalona ze szkoły. Laska wylądowała w szpitalu, a ja na komisariacie. Dostałam wtedy tylko ostrzeżenie, ale pewnie gdyby Noah nie pracował w policji, skończyłoby się to dla mnie gorzej. Znacznie gorzej.
-Charlie, możesz na chwilę przyjść do mojego gabinetu w trybie natychmiastowym? -nagle pojawiła się koło mnie dyrektorka. Może Zayn się wygadał z dragami? Byłoby świetnie. Poszłam za kobietą do jej gabinetu. Jak się okazało, siedziała tam już Edwards. Chyba za wszelką cenę próbowała zakryć limo pod okiem, bo w jednym miejscu miała nałożone znacznie więcej podkładu i pudru. Czyli chyba jednak nie chodzi o narkotyki...
-Możecie mi wytłumaczyć wasze wczorajsze zachowanie? Nie mogę przejść obojętnie koło tej sytuacji. -odezwała się poważnym tonem pani Smith.
-Charlie się na mnie rzuciła z pięściami! -Perrie zaczęła się wyżalać. Jaka ona biedna... Niech jeszcze się popłacze...
-Nie będę przy niej rozmawiać. -odezwałam się do dyrektorki. Ta tylko pokiwała twierdząco głową i mruknęła do Perrie ciche „zostaw nas same”.
-Proszę, tłumacz się Charlie. -powiedziała już łagodniejszym tonem, gdy Edwards wyszła z gabinetu.
-Grzebała w moich rzeczach, a potem naśmiewała się ze mnie i mojej mamy. Ona nie miała prawa wspominać o mamie! -podniosłam głos przy ostatnim zdaniu.
-Charlie, agresja nie rozwiąże twoich problemów. Posłuchaj mnie, dobrze? Ja wiem, że jesteś dobrą osobą. Może nie zachowujesz się tak, ale serce masz dobre, jak twoja mama. -zaczęła mówić pani Smith.
-Znała pani moją mamę? -spytałam lekko zdziwiona. Skąd one mogły się znać.
-Tak, znałam. -kobieta lekko się uśmiechnęła. Znała mamę i teraz umawia się z jej mężem? -Chodziłyśmy do jednej klasy właśnie w tej szkole. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. -przyjaciółka nie bierze się za faceta zmarłej przyjaciółki. Ale nie przerywałam jej, niech mówi dalej. -Twoja mama była naprawdę wspaniałą osobą. Wiem, że dużo przeszłaś i rozumiem, że jest Ci ciężko. Moja mama umarła, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Miałam ochotę wtedy zamknąć się w pokoju i być obrażona na cały świat. Ale nie można gniewać się na śmierć. Przemyśl to Charlie. -skończyła swój monolog i wtedy nadeszła pora na pytania z mojej strony.
-Była pani przyjaciółką mamy... I teraz spotyka się z Noah? Tak nie postępują przyjaciółki. -musiałam zwrócić jej na to uwagę. Nie mogłam odpuścić.
-Co takiego? Nie mam pojęcia czemu myślisz, że spotykam się z Noah. Noah to mój starszy brat. Nie mogłabym się z nim spotykać nawet jeśli nie byłby moim bratem. Po pierwsze mam męża i dzieci, a po drugie był mężem mojej przyjaciółki. To nie byłoby w porządku? -brat? Na prawdę? Czemu ja o tym nie wiedziałam?
-Przepraszam, nie wiedziałam, że jest pani siostrą Noah. On często do pani ostatnio dzwonił i pomyślałam, że, zresztą nieważne. -było mi głupio. Byłam zażenowana tą sytuację. Nie miałam pojęcia, że Noah ma jeszcze jedną siostrę.
-W porządku, miałaś prawa nie wiedzieć. Przez moją pracę trudno było utrzymywać większe kontakty. Ostatnio kontaktował się często ze mną z powodu twojej osoby. A teraz wracaj na zajęcia, zdaje się, że już dawno się zaczęły. -wygoniła mnie ze swojego gabinetu. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę sali, gdzie już dawno zaczynały się lekcje. Lekko zapukałam drzwi i weszłam do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie. -cicho odezwałam się w stronę nauczycielki, która właśnie prowadziła lekcję geografii. Rozejrzałam się po sali, szukając mojego stałego miejsca. Okazało się być częściowo zajęte. Malik. Usiadł w mojej ławce. Może i była podwójna, ale zawsze siedziałam sama. Przejechałam wzrokiem po klasie jeszcze raz. Kolejne wolne miejsce koło panny Edwards. Zdecydowanie wolę towarzystwo Malika. Chcąc nie chcąc, musiałam usiąść koło Zayn'a, ponieważ nauczycielkę zaczęło irytować to, że nie dość, że się spóźniłam, to jeszcze ociągam się z zajęciem miejsca. Lekcja się ciągnęła w nieskończoność. Zresztą nie ta. Kolejne podobnie, a nawet jeszcze bardziej. Ten dzień był wyjątkowo nudny. Perrie co chwila mierzyła mnie wzrokiem wroga. Była zawiedziona, ponieważ myślała, że dostanę jakąś karę za to pobicie, a wcale tak się nie stało. Na stołówce usiadłam przy wolnym stoliku, bo niby z kim innym miałam siedzieć. Niespodziewanie przysiadł się do mnie Zayn.
-Mówiłem, że ta wasza znajomość nie potrwa długo. -odezwał się i zabrał się za spożywanie swojego niezbyt apetycznego posiłku.
-Nie powinno Cię to ani trochę interesować. Zresztą po co tutaj usiadłeś? Jest wiele innych wolnych miejsc. -niechętnie mu odpowiedziałam. Nie chciałam przebywać w jego towarzystwie. Głównie dlatego, że tak bardzo go potrzebowałam. Chciałabym móc znowu nazywać go MOIM Zayn'em, ale nigdy nie będę już mogła. I właśnie to najbardziej boli. Ta świadomość, że nigdy nie będzie już tak samo, że on nigdy nie będzie MÓJ.
-Chciałem z Tobą porozmawiać. -powiedział, podnosząc wzrok na mnie. Te jego czekoladowe oczy... Kiedyś uwielbiałam się w nie wpatrywać. Teraz nie mam już żadnych praw do tego.
-Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać. -próbowałam wstać od stolika, lecz Zayn złapał mnie za nadgarstek w dodatku ten bolący i zatrzymał. Mimowolnie syknęłam z bólu.
-Przepraszam, nie chciałem żeby to Cię zabolało. -miałam wrażenie, że był lekko zmartwiony. On zawsze się o mnie martwił. Ale czy tylko o mnie? Przecież on nie ma pojęcia, że jestem TĄ Charlie. On się o każdego tak martwi? Głupia, myślałam, że tylko o mnie. -Długo Cię obserwowałem i dużo rzeczy z tego wyciągnąłem. Liam mi powiedział o twojej mamie. Jestem niemalże pewien, że to przez jej śmierć się tak zachowujesz. -zaczął mówić swój „wykład”. Kiedy wspomniał o mojej mamie, nie mogłam go dalej słuchać. Jak Liam mógł mu o tym powiedzieć.
-Nigdy więcej nie wspominaj o mojej mamie. -wysyczałam w stronę chłopaka i jak najszybciej odeszłam od stolika. Na moje nieszczęście on szedł za mną.
-Perrie nie wiedziała o niczym i trafiła w twój czuły punkt. -kontynuował. Nie chciałam tego słyszeć. Tylko ja mogę mówić o mamie. Nikt inny nic nie wie. Dla nich ona po prostu umarła i nic więcej. Nikt nie pomyśli co ja wtedy czułam, kiedy zostałam sama. Każdy mówi, że to przez jej śmierć jestem taka oschła. Nie, to nie przez śmierć mamy. To przez to, ze jestem samotna. Że nie ma kto mi pomóc. Ale nikt tego nie rozumie. -Jesteś zraniona. Nie możesz się pogodzić z tym, że zostałaś sama. Twoja mama nie miała na to wpływu. Gdyby miała wybór, zostałaby z Tobą. -”Ale ty miałeś wybór i zostawiłeś mnie samą.” -dodaję w podświadomości. -Nie możesz ciągle uciekać od swoich problemów, myślisz, że narkotyki coś Ci pomogą? Powinnaś pozwolić sobie pomóc.
-Nic. O. Mnie. Kurwa. Nie. Wiesz. -wykrzyczałam w stronę chłopaka, robiąc przerwy między wyrazami. Ale tak naprawdę wiedział i to dużo. Tylko on wiedział jak mi pomóc. Znaczy nieświadomie wiedział. Wiedział jak pomóc Charlie Carter, czyli jak pomóc Charlie Parker. Uciekłam od Zayn'a. Nie mogłam z nim dłużej rozmawiać, ponieważ najchętniej przytuliłabym go, zaczęła płakać i powiedziała jak cholernie mi go brakuje. Kiedy tylko znalazłam się w moim pokoju, rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszkach. Nie płakałam. Musiałam tylko ochłonąć.
-Charlie, my nie wiedzieliśmy. -odezwała się Eleanor, która usiadła koło mnie na moim łóżku. -Jest mi naprawdę przykro. Współczuję Ci. Rozumiem, że musi Ci być teraz ciężko. -mówiła zmartwiona. Naprawdę się martwiła? O mnie? O osobę, która przez ostatni miesiąc codziennie jej dogryzała i co chwila rzucała nie miłe uwagi? Przecież tak się nie da.
-Nie potrzebuję twojej litości. -odpowiedziałam oschle brunetce.
-Niszczysz się Charlie. Sama się niszczysz. Nieświadomie, ale to robisz. Odpychasz każdego od siebie. Jesteś zła na cały świat i myślisz, że nikt Cię nie rozumie. I tu się mylisz. Może ja nie wiem jak to jest stracić tak bliską osobę, ale próbuję to zrozumieć. Próbuję Ci pomóc, być przy tobie. To właśnie jest najważniejsze. Nie możesz być sama z tymi problemami, bo one Cię niszczą. Sprawiają, że zachowujesz się właśnie tak, jak się zachowujesz. Wiesz, że jeśli będziesz ćpała, ona nie wróci. Chciałabyś, żeby twoja mama była z Ciebie dumna? Zrób coś w tym kierunku. Pokaż jej, że jesteś silna, że radzisz sobie dla niej. -najgorsze w tym wszystkim było to, że Eleanor miała rację. Miała cholerną rację i dobrze o tym wiedziałam. Rozumiała.
-Tęsknię za nią. -podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej i spojrzałam na dziewczynę siedzącą obok. W moich oczach gromadziły się łzy, które za wszelką cenę chciały się wydostać.
-Wiem Charlie. To normalne, że tęsknisz za nią. -brunetka mnie przytuliła. Tego właśnie potrzebowałam. Ciepłego uścisku, pełnego troski i miłości. -I wiem jeszcze coś. On za tobą tęskni. Brakuje mu tej małej, roześmianej Lottie.
-O czym ty mówisz? -spytałam przerażona. Ona nie mogła wiedzieć. Skąd mogłaby wiedzieć? Zayn też wie?
-Zanim twoja mama umarła, miałaś na nazwisko Carter i przyjaźniłaś się z Zayn'em. -wytłumaczyła spokojnie. Czyli ona wie. Ale skąd? Jak to możliwe?
-Skąd to wiesz? -bałam się, że Zayn wie. Nie mógł wiedzieć.
-Niedawno dyrektorka poprosiła mnie o pomoc w porządkowaniu dokumentów uczniów. Chcąc nie chcąc, musiałam ułożyć też twoje dokumenty. Zayn opowiadał nam o tobie. Zawsze powtarzał, że jesteś najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mu się w życiu. Byłaś i nadal jesteś dla niego bardzo ważna. -powiedziała mu? On wie, że jestem TĄ Charlie? Jestem dla niego ważna? Więc czemu mnie zostawił?
-Czy on wie? -spytałam cicho i niepewnie. Moja głośna, wybuchowa strona zniknęła. Byłam słaba i bezbronna. Tak, jak wczoraj, kiedy przytulał mnie Zayn.
-Nie wie. To są wasze sprawy i nie chciałam się w to wtrącać bez twojego pozwolenia. Sądzę, że powinien wiedzieć. On może Ci pomóc. -czy powinien? Nie, nie powinien. Może mi pomóc, ale nie nie chcę żeby to zrobił. Zostawił mnie.
-Ty nic nie rozumiesz. Gdyby chciał mi pomóc, nie zostawiłby mnie. -starałam spokojnie jej to wytłumaczyć.
-Jak to Cię zostawił? Z tego co mi wiadomo, to ty wyjechałaś z Bradford. -zauważyła. Jakie spostrzeżenie... Nie zna całej historii.

-Ja wyjechałam, ale on nie przyszedł się pożegnać. Czekałam na niego, a on nie przyszedł.


____________________
Bardzo inteligentna Martyna pojechała nad morze i zapomniała zapisać na bloggerze rozdziałów... wczoraj wróciłam, dzisiaj jest rozdział. :) mam dla was nie za ciekawą informację. Nie mówię, że to się wydarzy na 100 %, ale prawdopodobnie. Mogę zawiesić wkrótce bloga na czas bliżej nieokreślony. Myślałam, że będę pisać na tablecie od września, kiedy nie będę mieszkać w domu i byłoby wszystko wolniej, ale teraz zostałam bez tableta.. tak jak szybko go dostałam, tak szybko musiałam go oddać.. siostra wyjeżdża do UK do pracy i jej będzie bardziej teraz potrzebny, a ja dostanę tableta/notebooka prawdopodobnie dopiero w listopadzie jakoś i do tej pory nie będę miała na czym pisać...

czytasz=komentuj
komentarz=szacunek dla autora